Fabergé – światowe złotnictwo zrobione w jajo
Piękne, bogato zdobione jaja to mroczny obiekt pożądania najbogatszych kolekcjonerów, którzy są w stanie zapłacić każdą cenę za najbardziej wartościowe okazy. O tym, jak bardzo ważne są jaja Fabergé świadczy też gigantyczna liczba ich kopii tworzonych rękami coraz sprawniejszych fałszerzy. Najważniejsze w tym całym zamieszaniu jest jednak to, że charakterystyczne cacuszka to klasa sama w sobie. Jaja wzbudzają podziw największych amatorów luksusowej biżuterii, a wystawione na muzealnych ekspozycjach – przyciągają tłumy odwiedzających, którzy na własne oczy chcą się przekonać na czym polega magia bogato zdobionych, z pozoru tylko niewinnych, carskich pisanek.
Jaja godne Najjaśniejszego
Tego, że dekoracyjne, biżuteryjne jaja osiągną status legendarnych nie spodziewał się zapewne nikt. A na pewno nie Peter Carl Fabergé, który w 1884 roku poproszony został przez cara Aleksandra III o stworzenie wyjątkowego, wielkanocnego prezentu, który – złożony na ręce carskiej małżonki – miał być zarówno świątecznym podarkiem, jak i symbolem upamiętniającym dwudziestą rocznicę ślubu.
Jajo Faberge - licencja CC
Peter Carl Fabergé wywiązał się z zadania wyśmienicie. Specjalnie dla carycy Marii Fiodorowny przygotował wyjątkowe jajo – dekoracyjnie, emaliowane, ozdobione ogromną ilością drogocennych materiałów. Wykonane z macicy perłowej, kości słoniowej, złota i licznych kamieni szlachetnych jajo zachwyciło nie tylko carską małżonkę, ale i samego władcę, który – po rozkręceniu jaja – odkrył, że w środku tego drobnego arcydzieła znajduje się… szczerozłote żółtko! A w żółtku – złota kura, w której wnętrzu umieszczona została miniaturowa, wysadzana perłami i diamentami korona oraz drogocenny wisior z rubinem.
Piękne jajo było więc – z jednej strony – symbolem zmartwychwstania Jezusa, z drugiej – hołdem dla czci carycy, a z trzeciej – nawiązaniem do tradycyjnej, rosyjskiej kultury. Biżuteryjna matrioszka spełniała finalnie o wiele więcej zadań niż car założył. Nic więc dziwnego, że władca zakochał się w jaju o tego stopnia, że postanowił podobnymi prezentami obdarzyć licznych najbliższych, a samego Petera Carla Fabergé – mianować nadwornym jubilerem!
Ulubieniec Romanowów i rewolucyjny banita
Zamawianie świątecznych, dekoracyjnych jaj stało się wkrótce w carskiej rodzinie niepisaną, coroczną tradycją. Wzrost zainteresowania tymi cudeńkami nie obniżył jednak – jak mogłoby się wydawać – ich wartości. Fabergé okazał się być bowiem mistrzem niezwykle pomysłowym, czerpiącym inspiracje nie tylko z rosyjskiej tradycji, ale i z aktualnych wydarzeń – takich jak otwarcie kolei transsyberyjskiej.
Niezależnie od konwencji, filozofia jaja pozostała niezmienna. Kształt i forma dekoracyjnego cacuszka owiana była do ostatniej chwili wielką tajemnicą. Mistrz Fabergé nie ulegał nawet prośbom cara, który wielokrotnie błagał go o zdradzenie, jaki kształt będzie miało tegoroczne jajo. Jubiler zwykł ponoć na takie zaczepki odpowiadać oziębłym „Wasza Wysokość będzie zadowolony”. I za każdym razem jego słowa okazywały się być prorocze!
Uroda carskich jaj była wyjątkowa. Nic więc dziwnego, że sława otaczająca wyjątkowe wyroby Fabergé wyszła daleko poza granice Rosji. Już w 1900 roku jaja zaprezentowano (z wielkim sukcesem) na paryskiej Wystawie Światowej. Ekspozycja cieszyła się ogromnym powodzeniem, Fabergé zyskał międzynarodową sławę, a jego jaja zaczęły być zamawiane także przez niemieckich czy francuskich milionerów, w tym – przez samego Alfreda Nobla!
Niezależnie od popularności, dekoracyjne jaja wciąż kojarzono przede wszystkim z Romanowami, z którymi jubiler związał się nie tylko zawodowo, ale i prywatnie. Do wybuchu Rewolucji Październikowej Fabergé wykonał dla nich 54 wyjątkowe, tematyczne jaja, z czego większość (po 1917 roku) zaginęła i otoczona została legendami. Ponurymi i makabrycznymi.
Jedna z nich głosi, że córki ostatniego cara Mikołaja II – w chwili śmierci z rąk uzbrojonych po zęby bolszewików – miały na sobie gorsety wypchane cudem ocalonymi z rozgrabianego majątku kosztownościami. Wśród nich były słynne jaja, które zadziałały jak kamizelki kuloodporne i uchroniły dziewczęta przed śmiercią. A przynajmniej – uchroniły chwilowo, bo córki cara zostały potem bestialsko dobite bagnetami.
Pogłoski o cudownym ocaleniu córek Mikołaja II są niestety nieprawdziwe. W Jekaterynburgu zgładzona została ogniem bolszewickiego szwadronu śmierci cała, carska rodzina. Związany z nią Fabergé nie mógł trwać obojętnie w przejętej przez rewolucjonistów Rosji. Kiedy bolszewicy zajęli jego pracownię – mistrz zdecydował się uciec najpierw do Niemiec, a później do Szwajcarii. Wkrótce dotarła do niego żona Augusta, która zbiegła z Rosji wraz z synem i – żeby dostać się do męża – przejechała saniami przez śnieżne lasy Finlandii. Pozostali dwaj synowie Petera Carla przedostali się przez zamarzniętą Zatokę Fińską i osiedli na stałe w Paryżu.
Źródła: www.flickr.com
Mistrz Fabergé zmarł na bezpiecznym, neutralnym, szwajcarskim gruncie trzy lata po rewolucji, a jego spadkobiercy sprzedali prawa do marki nowym właścicielom, którzy – o dziwo – nie zdecydowali się kontynuować dzieła wielkiego jubilera. Carskie jaja odeszły do historii. Przynajmniej teoretycznie…
Odrodzenie legendy
Przez lata słynne i prestiżowe niegdyś nazwisko jubilera próbowano rozmienić na drobne. O jajka zabijali się na aukcjach słynni celebryci, a hasłem „Fabergé” promowano znaną, sprzedawaną w tandetnej, plastikowej buteleczce wodę toaletową „Brut”. To bolesna degradacja – zwłaszcza, że pracownia Fabergé (założona przez Gustawa, ojca Petera Carla) prowadzona była wcześniej w Sankt Petersburgu od lat 40 XIX wieku!
O podtrzymanie legendy zaczęli walczyć – z jednej strony – możni władcy (królowa Elżbieta zdobyła aż trzy jaja, które do dzisiaj znajdują się w jej kolekcji) oraz potomkowie mistrza Fabergé. Ci ostatni – reprezentowani przez Tatianę i Sarę Fabergé – zdecydowali się nawiązać współpracę z południowoafrykańskim przedsiębiorcą, działającym dotąd w branży górniczej. Brian Gilbertson dysponuje pieniędzmi potrzebnymi na odbudowanie legendy, członkowie rodziny Fabergé mają pomysł na promocję i rewitalizację marki. Ich wspólne plany nie są ujawnione. Najprawdopodobniej jednak to powstałe w słusznej sprawie „konsorcjum” będzie starało się przywrócić nazwisku Fabergé należną mu cześć. Jeśli tak się stanie i jajka ponownie będą wytwarzane zgodnie z tradycyjną konwencją – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rozejdą się jak świeże bułeczki!
Carskie jajo 2.0
Oryginalnych jaj zachowało się do dzisiaj 50. Jedno z nich sprzedano na niedawnej aukcji za bagatela 18,5 miliona dolarów. Większość znajduje się w rękach prywatnych kolekcjonerów lub na stanie muzeów. Wielu miłośników talentu Fabergé tropi losy jaj zaginionych. Ostatnio jedno z nich odnaleziono pod parapetem, w domu w centrum Moskwy. Jajo cudem uratowano – budynek był przeznaczony do rozbiórki i wyburzenia.
Źródła: www.flickr.com
W międzyczasie wykonano także kilka nieoryginalnych, okolicznościowych jaj. Jedno z nich wręczono Michaiłowi Gorbaczowowi. Podarowane w przełomowym historycznie momencie (1991 rok) określone zostało mianem „jaja pokoju”, a jego uroda rozbudziła na nowo modę na dekoracje i jubilerskie cudeńka inspirowane czasami imperialnej Rosji. Wychodzi więc na to, że jaja Fabergé czeka długa i świetlana przyszłość. A raczej drugi, w pełni zasłużony renesans.
Tekst: Anna Kunicka
-
Fot. 1. Jajo faberge (zdjęcie na licencji CC, autor Carlos Octavio Uranga)
flickr.com/photos/carlos_octavio/5856981588/sizes/z/in/photostream/
- Fot. 2. Jajo - Katarzyna Wielka licencja CC
-
Fot. 3. zdjęcie na licencji CC, autor fossilmike)
flickr.com/photos/fossilmike/8481429664/sizes/c/in/photostream/
-
Fot. 4. (zdjęcie na licencji CC, autor Zombyluvr)
flickr.com/photos/zombyluvr/9163073436/sizes/c/in/photostream/