Perła – wierna i niebezpieczna
Jako pierwsi perłami zachwycili się ponad 4 tysiące lat temu Chińczycy, którzy wyszywali nimi ubrania, obijali meble czy ozdabiali ściany. Urodę pereł docenili też mieszkańcy starożytnej Grecji i Rzymu. To właśnie dzięki perłom – jak głosi legenda – Juliusz Cezar ostatecznie zaskarbił sobie względy Kleopatry, która ceniła je wyżej niż złoto.
Ta największa została znaleziona w 1934 roku w pobliżu Filipin. Ważąca ponad 6 kilogramów Perła Allacha dojrzewała przez 50 lat we wnętrzu gigantycznej, trzytonowej muszli. Perła najbardziej zaskakująca to natomiast Łza Adama – okaz z jednej strony biały, a z drugiej czarny jak heban.
Niezależnie od wielkości czy wybarwienia – każda perła jest unikatowym arcydziełem, a do tego – generatorem mitów, wierzeń i przesądów. I klątw!
Zemsta Gertrudy
Najbardziej znana (i najbardziej mroczna) historia dotycząca złego czaru zaklętego w perłach dotyczy sznura należącego do Gertrudy Komorowskiej – pierwszej żony Stanisława Szczęsnego Potockiego, z którą Potocki wziął ślub wbrew krytycznym opiniom rodziny. Familia księcia była tak niezadowolona z wyboru syna, że wymogła na nim unieważnienie zawartego w tajemnicy ślubu. Kiedy ten się nie zgodził – Franciszek Salezy zdecydował się uprowadzić młodą, brzemienną synową i zgładzić ją w wyjątkowo bestialski sposób. Według opowieści Potockich ciężarna Gertruda zginęła z rąk rzezimieszków, którzy napadli na wiozący ją konwój. Najprawdopodobniej jednak kobieta została zamordowana z polecenia Potockich, a jej zwłoki – wrzucone do zamarzającej rzeki.
Po śmierci Gertrudy przystąpiono do podziału jej majątku. Najmłodszy brat nieszczęsnej panny młodej, August Komorowski, otrzymał trzy sznury perełek. Naszyjnik był – jak niesie wieść gminna prezentem ślubnym od Stanisława Szczęsnego Potockiego.
Splamione krwią perły trafiły finalnie – także jako prezent ślubny – do rąk wnuczki Augusta, Henryki, która – ponownie wbrew przestrogom i protestom rodziców – zdecydowała się wyjść za niestabilnego w uczuciach i szukającego zainteresowania wśród innych kobiet Ujejskiego. Do ślubu jednak doszło, a para doczekała się syna, Romana. Dziecko było wychowywane samotnie przez Henrykę. Kiedy chłopiec zdecydował się na ożenek – matka ofiarowała jego wybrance sznur dziedziczonych z pokolenia na pokolenie pereł. Zofia Bukowska, niedługo po ślubie z Romanem Ujejskim, zmarła na dyfteryt.
Źródło: Zdjęcie nas licencji CC, autor cheesy42
Pechowy naszyjnik szybko znalazł jednak nową właścicielkę. Stała się nią córka Zofii i Romana, która – wkrótce po jego otrzymaniu – zmarła na tyfus plamisty. Zanim odeszła, zdecydowała się podzielić swoje klejnoty i obdarować nimi najbliższą rodzinę. Perły trafiły do jej kuzynku, Felicji z Zaklików Mycielskiej. Kobieta prezent przyjęła, ale będąc świadomą jego tragicznych działań – zdecydowała się zdjąć z naszyjnika klątwę.
O wykonanie tajemniczych egzorcyzmów poproszony został syn Mycielskiej, Andrzej, który przekazał naszyjnik na ręce zaprzyjaźnionego z cała familią Czesława Wądolnego – archiprezbitera krakowskiego kościoła Mariackiego. Ksiądz egzorcyzmy sprawnie przeprowadził, wykorzystując do tego modlitwy zalecane przez najstarsze obrzędy kościoła. Pomogło! Piękny naszyjnik został odczarowany i od początku XX wieku nigdy więcej nie przyniósł nikomu śmiertelnego pecha.
Biała dama i syzyfowa praca
Problemy z perłami miała także sławna królowa Bona, ukochana i rozpieszczana żona Zygmunta Starego. Król zdecydował się jej przekazać wiele włości – w tym piękny zamek w Czersku, na dziedzińcu którego królowa zdecydowała się wybudować zjawiskowy, renesansowy dworek.
Kiedy prawie pół wieku później władczyni zmuszona była w pośpiechu opuścić Polskę – odwiedzała wszystkie swoje włości i zabierała z nich gromadzone przez całe życie kosztowności. W jednej ze szkatułek przechowywanych w Czersku znajdował się sznur drogocennych pereł. Energiczna Bona sama przenosiła swoje skarby do powozu. Robiła to jednak tak nieumiejętnie, że część z nich pogubiła. Przerwała także nieopatrznie wspomniany, perłowy naszyjnik. Drobne kuleczki rozsypały się po posadzce. Nikt ich nie pozbierał. Zaległości nadrabia do dzisiaj sama Bona, która – przybierając postać białej damy – przemierza nocami komnaty w Czersku i jak Syzyf zbiera zagubione perełki, które – gdy tylko nadchodzi dzień – ponownie się rozsypują.
Instrukcja bezpiecznej obsługi pereł
Wszystkie, makabryczne historie opowiadające o pechowych sznurach mają wspólny mianownik. Nieszczęśliwcy, którym perły przyniosły pecha nie kupili ich samodzielnie, a dostali – czy to w prezencie, czy też w spadku. To błąd, bo perły – uznawane w przeszłości za najprawdziwsze łzy aniołów – należy kupić sobie samemu. I wyjątkowo o nie dbać!
Perły mają tylko jednego właściciela. Po jego śmierci – ich blask nieodwracalnie zanika, a zamknięte we wnętrzu perłowych kuleczek właściwości zaczynają działać na niekorzyść spadkobierców. W przypadku właściciela, który nabył perły dla siebie – kuleczki przynoszą szczęście – leczą dolegliwości serca i układu krążenia, a rozpuszczone w soku z cytryny lub mleku – skutecznie odganiają złe myśli.
Zdjęcie na licencji CC, autor chitrasudar
Warto też wiedzieć, że perły mają niezwykłą, magnetyzującą, księżycową moc. Ich siła jest tak ogromna, że wykańcza konkurencję, przez co perły powinno się nosić samodzielnie – w innym wypadku ich założenie będzie objawem pychy. Kiedy będą eksponowane we właściwy sposób – pomogą w osiągnięciu harmonii i oczyszczenia, uchronią przed chorobami, kradzieżami czy „złym okiem”. Oprócz tego, perłowe korale działają jak barometr, który informuje o stanie zdrowia i samopoczucia ich właściciela. Kiedy szarzeją lub tracą blask – oznacza to, że osoba je nosząca jest chora, ma zmartwienia i potrzebuje pomocy. Kiedy błyszczą pełnym blaskiem – ich właściciel może mieć pewność, ze czego go wielkie szczęście.
Zdjecia:
-
Perły 1 (licencja CC, autor cheesy42)
flickr.com/photos/cheesy42/9061465590/sizes/z/in/photostream/
-
Perły 2 (licencja CC, autor chitrasudar)
flickr.com/photos/chitrasudar/2570263734/sizes/z/in/photostream/